Hasło zostanie wysłane na twojego e-maila.

Chciałabym napisać, że to dlatego, że jestem z Nocnej Straży*, jednak powód jest zupełnie inny (niestety).

 

Uwielbiam oglądać blogi parentingowe – Świat pokazywany przez nie jest taki piękny!

Mieszkanie zawsze perfekcyjnie wysprzątane – białe meble, białe ściany, białe dzieci, białe mamy… Oczywiście mówiąc biała mama nie mam na myśli koloru skóry, nie mam też na myśli dosłownego ubierania się na biało. Zazwyczaj mamy i ich dzieci są tak pięknie jasno ubrane – dekilatne szarości, pudrowe róże, odrobina jasnego błękitu. Wszystko czyściutkie, nieskazitelne. Aż chce się zapytać czy wyłączają dziecko na czas sesji zdjęciowych?

Sprawdzałam czy Basia ma guzik wyłączający albo przynajmniej spowalniający, wynik jest rozczarowujący – niestety nie ma. Jak te kobiety to robią?

Są wspaniałe, pracowite, dobrze zorganizowane. Zazdroszczę im! Bardzo.

Jednak sama postanowiłam taka nie być.

 

Zostając mamą nie byłam na to gotowa. Wstaję rano i zamiast udać się natychmiast do toalety by ogarnąć siebie, muszę ogarnąć kogoś innego. Karmienie, zmiana pieluszki, przebieranie i… już Basia jest gotowa do zabawy.

Kocham moje dziecko nad życie, ale prawda jest taka – nie mam czasu wyglądać perfekcyjnie.

Oczywiście pytanie, które rodzi się natualnie brzmi: Czy to brak czasu, czy też chęci? A może mam inne priorytety?

Bez różnicy jakiej odpowiedzi udzieliłam ja czy udzielisz Ty.

 

Ze względów praktycznych wybrałam ubieranie się w domu na ciemne kolory. Chcę wyglądać schludnie nawet gdy Basia je truskawki czy pije soczek marchewkowy. Albo wtedy gdy karmie piersią, a wkładka laktacyjna nie jest na swoim miejscu. Gdy gotuję zupę pomidorową czy sprzątam piekarnik. Mając na sobie ciemny top i spodnie zawsze wyglądam OK. 

Mój ulubiony zestaw to czarny długi top (coby nie świecić gołymi nerkami) i czarne legginsy. Temu dlaczego w domu też warto wyglądać dobrze i jak to zrobić chciałabym poświęcić oddzielny wpis.

Trzymaj się dzielnie!

 

*Pozdrawiam wszystkie fanki Gry o Tron.